Siedziala samotnie w pustym pokoju, w zimnych dloniach trzymajac kubek goracej herbaty. Wpatrywala sie w okno. Samotnosc.... od tamtego czasu byla tak bardzo samotna.. to jego wina...pojawil sie tak nagle siejac zamet w jej zyciu... postanowil pojawic sie zmienic jej zycie w koszmar I zniknac...tak bez slowa wyjasnienia. Siedziala w fotelu myslac o tym co sie dzieje wokol niej ... deszcz dodawal Jej otuchy. Uwarzala ze lzy to slabosc, ze nie warto jej okazywac, ze czlowiek ktory placze jest slaby I nic nie warty..a przeciez wlasnie plakala, a niebo wraz z nia. W tej wlasnie chwili umarla czastka jej duszy .. wlasnie w tej chwili poprzysiegla sobie to ze juz nigdy nie da sie skrzywdzic, ze juz nigdy nie zaplacze, a ten ktory ja skrzywdzil zaplaci za swoje czyny.. ze juz nie zrani zadnej kobiety....nigdy wiecej.